~Erin POV~
- Nudzę się, myślę że mógłbym się
zabić – Luke jęknął siedząc na krześle w moim pokoju.
- W porządku – wymamrotałam
czytając magazyn, który znalazłam w holu pod schodami.
- Erin! – Luke krzyknął i się
spojrzałam – Przynajmniej udawaj, że się przejmujesz!
- Przejmuję. Aktualnym strachu w
Nowym Yorku – zaśmiałam się patrząc z powrotem na gazetę.
- Jest coś tam interesującego? – zapytał
patrząc przez moje ramie.
- Nie – powiedziałam odsuwając
się.
- Dawaj, coś musi – Luke jęknął.
Calum wszedł do pokoju.
- Widzieliście Sophia’e albo
Josie? – zapytał patrząc z Luke’a na mnie. Potrząsnęłam głową.
- Nie, czemu? – Luke zapytał.
- Gramy w chowanego i one są dobre
w to – Calum zaśmiał się.
- Oh mogę zagrać! – Luke zapytał.
- Um, sorry ale nie Lukey – Calum
uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
- Erin? – Luke westchnął.
- Tak.
- Możemy coś porobić.
- Robię coś.
- Coś razem.
- Na przykład co?
- Nie wiem. Jest coś w Twojej
gazecie co możemy zobaczyć, coś interesującego?
- Właściwie – powiedziałam wracając
kilka stron – Jest coś tutaj.
- Świetnie! Nie ważne co to,
zabierasz mnie tam dzisiaj – uśmiechnął się – Idę i wezmę prysznic.
~*~
- Więc ten dom jest nawiedzony? – Luke
zapytał kiedy staliśmy przed Białym Domem. Dom był prawie pomarańczowy, framugi
okien były połamane i jedna wisiała z nawiasu.
Trawa przed domem była zarośnięta
i żółta. Dachówka była połamana i spadała, stos drewnianych desek na nim. Przez
okno można było zobaczyć pusty pokój z ciemnym, zimnym kominkiem.
Wyglądał na nawiedzony, wszystko,
z wyjątkiem drzwi. Były idealnie normalne. Wielka drewniana framuga drzwi z
wygładzoną złotą klamką i błyszczącą skrzynką na listy.
Wyglądał prawie… zapraszająco?
- Tak, czytałam o nim –
odpowiedziałam – Najwyraźniej jest nawiedzony, ale każdy dom w którym ludzie
nie mieszkali od dawna jest nazywany ‘nawiedzonym’ – zaśmiałam się z zabawnym
uczuciem w brzuchu.
- Te drzwi nie wyglądają na stare
– Luke powiedział zwyczajnie.
- Może próbują wyglądać na lepsze,
żeby ludzie to kupili, zaczynają od drzwi.
- Wątpię w to… - powiedział cicho
– Więc wchodzimy?
- Jeśli tylko chcesz – powiedziałam,
nie chcąc tam wchodzić.
- Nie nie, to Twój wybór – Luke
powiedział.
- Luke, poprosiłeś mnie żebym
gdzieś Cie zabrała. Znalazłam ten dom w magazynie i Cię tu zabrałam. Chcesz iść
czy nie?
- Tak – Luke powiedział i zaczął
iść. Gruby mech i złamany beton to jest to na czym staliśmy.
Luke zapukał w drzwi i się
odsunął. Nie było odpowiedzi. Więc zapukał ponownie.
- Nikt tu nie mieszka! –
powiedziałam do niego.
- Nigdy nie wiesz, jeśli ktoś tu
mieszka, nie będzie szczęśliwy z tego, że ktoś chodzi po jego domu – Luke
powiedział pukając po raz trzeci. Brak odpowiedzi – Teraz możemy wejść.
Pchnął lekko wielkie, drewniane
drzwi z łatwością. Salon był pusty ze schodami na środku. Cały dom wyglądał na
szary od środka.
Weszliśmy do pokoju i drzwi
zamknęły się mocno za nami. Echo rozległo się po pokoju przez co Luke złapał
moją rękę. Uścisnął moją dłoń i przeplótł nasze palce.
- Myślę, że powinniśmy iść – Luke
powiedział. Nagłe skrzypnięcie doszło z sufitu. Luke i ja tam spojrzeliśmy. Coś
się tam ruszało, przez co deski podłogowe skrzypiały.
Coś porywistego zaszło od lewej.
Poryw uciekł przez pustą podłogę blisko naszych stóp.
Kolejne skrzypnięcie doszło ze
schodów.
- Myślę, że powinniśmy iść – Luke
wyszeptał ponownie ściskając moją dłoń.
- Chodźmy – powiedziałam ciągnąc
go do salonu. Weszliśmy do czegoś co musi być kuchnią. Podłoga była zabarwiona
i śmierdziało gazem. Korek w rogu pokoju czasami wydawał odgłos. Mała iskra
wychodziła z niego.
- Zobacz Luke. To jest jak ‘duch’
próbujący wywołać ogień.
- Przestań Erin – pisnął –
Naprawdę się boję.
Poszliśmy do kolejnego pokoju.
Zamarłam w drzwiach. Był mały. Ciemny. Były obrazy. Setki małych obrazków
chłopców i dziewczyn, mężczyzn i kobiet, dzieci i niemowląt, wszystko czarno-białe.
Ktoś przejechał po nich czerwonym markerem, malując krzyżyki na ich twarzach. Niektóre
oczy były wydrapane i setki z nich leżały podarte na podłodze w rogu obok małej
lampki.
- Co… to… do….kurwy… jest? – Luke
zadrżał – Erin. My. Musimy. Stąd. Uciekać. Natychmiast – zażądał, cień
zamigotał z tyłu pokoju. Ktoś tu był.
Pokiwałam a on pociągnął mnie za
rękę. Coś albo ktoś uderzało w ściany. Luke przebiegł przez kuchnie i korytarz.
Skrzypienie ze schodów robiło się szybsze i głośniejsze.
Luke grzebał się z zatrzaskiem
drzwi. Hałasy za nami stawały się głośniejsze i coraz bliższe. Nie chciałam się
odwracać bo tam ktoś był.
Drzwi się otworzyły i wszystko
było ciche.
Dom prawie opadł. Luke i ja
staliśmy na ganku oddychając ciężko. Spojrzałam na niego, jego twarz była pełna
strachu i ulgi. Spojrzał się na mnie i położył rękę wokół moich ramion.
- Następnym razem jak będziesz
chciała mnie zabrać w ‘interesujące’ miejsce, najpierw mi powiedz co to jest –
powiedział zmęczony. Oboje zaczęliśmy się śmiać.
~*~
- To wątpliwe wiesz, kocham ją od
lat. Mam wszystkie jej albumy i znam jej wszystkie piosenki. Ale czy bym ją
przeleciała? To jest pytanie Ashton.
- To nie wątpliwe, jesteś
dziewczyną, to dziewczyna i to Taylor Swift – Ashton wywrócił oczami jak
weszliśmy na korytarz hotelowy razem.
- To, że obie jesteśmy kobietami
nie oznacza że nie chciałabym – zachichotałam – I także, ponieważ wszyscy nie
mówią o niej z powodu całej… Haylor... Nie oznacza, że muszę.
- Okej, w porządku, kolejny. Brad
Simpson, przeleciałabyś czy nie?
- Co za pytanie, tak! –
krzyknęłam. Minęliśmy róg i wpadliśmy na Luke’a.
- Co się dzieje? – Luke zapytał
patrząc między Ashtona i mnie. Spojrzałam na Luke’a, przypominając jak rano
trzymał moją dłoń jakby to była ostatnia rzecz na świecie.
- Gadamy o ruchaniu – powiedziałam
prawie śmiejąc się.
- Siebie wzajemnie – Ashton
powiedział wzruszając – I jak słyszałeś przed chwilą, Pani Thomas przeleciałaby
mnie – uśmiechnął się i pociągnął mnie za rękaw do windy.
Spojrzałam na twarz Luke’a za nim
drzwi się zamknęły. Jego niewinna, piękna twarz.
Chwila, ew, piękna…?
Luke nie jest piękny.
On jest um… przystojny.
Tak myślę.
- Czemu to powiedziałeś?!
- Możesz być pewna, że Luke Cię
lub-
- Jestem, powiedział mi –
powiedziałam stanowczo.
- Ale to nie powstrzyma mnie przed
dokuczaniem mu – Ashton zachichotał pocierając moje włosy – Wyluzuj Erin,
jestem pewny, że wie że żartowałem.
- Ponieważ szeroko otwarte usta i
zszokowany wzrok pokazuje, że nie? – potrząsnęłam głową.
_____________________
W sumie to nie mam co pisać bo nie wiem co.
Wszystkie Directioners trzymajmy się razem :(
Nie wierzę, że Zayn odszedł z One Direction.
Ale nie bede tutaj tego pisać.
Mam nadzieje że rozdział sie podobał.
Do kolejnego x